czwartek, 12 listopada 2015

Kanapa i sernik.

   Sobota. Godzina 16:30. Leżę na białej, stworzonej ze sztucznej skóry kanapie. Od 30 min. patrzę na sufit i jem sernik. Podobno nie wolno leżeć i jeść. Co tam. Pieprzyć reguły.
   W pewnym momencie, w miejscu mojej obserwacji, pojawił się mały pajączek. Wzdrygnęłam się. Nie znoszę pająków.
- Mamo! Gdzie położyłaś łapkę na muchy? – zakrzyczałam do mamy z salonu, która w sobotnie popołudnia krzątała się w kuchni, piekąc pyszne ciasta, a czasami nawet i chleby.
- A jak myślisz? W komodzie. Dolna szafka po prawej – odpowiedziała, ale potem poprawiła się – Och, nie. Co ja mówię! Po lewej!
   „Kurcze, dobrze, że jesteś mamo.  Co ja bym bez ciebie zrobiła? Umarła z głodu. Pewnie tak.”  
   To już dodały moje myśli. Ostatnio jest ich sporo. Taa. Sporo. Może trochę więcej.
Zabrałam łapkę i weszłam na krzesło. Nagle wtrąciła się moja mega-filozoficzna bitwa myśli:
„ Hej, hej, hej. Mam go zabić…”
 „Ok. W sumie, to mi nie szkodzi, ale…”
„ I tak jest tutaj nikomu niepotrzebny.”

   Po tych myślach zrobiło mi się go żal. Bo podobnie jest ze mną. Czasami czuję się nikomu niepotrzebna. Zbędna i uciążliwa. Jak on. A ja chcę go jeszcze zabić głupią łapką na muchy. NA MUCHY. Nie na pająki. Głupia śmierć. To tak jakbym została zabita przez łapkę na myszy, a nie na ludzi. Czy coś takiego, w ogóle, istnieje?
   No, i co ja mam, do cholery zrobić? Myśli, zaskoczcie mnie.
   Ukradłam wyczyszczony słoik po dżemie truskawkowym. Zapakowałam do niego pająka i wyniosłam na dwór. Wyrzuciłam gdzieś w ogrodzie, obok sadzonek z truskawkami.   Może mu będzie tam wygodnie.

   Brakowało mu jeszcze kanapy i sernika, żeby stać się pająkową wersją mnie.

2 komentarze:

  1. Fajne porównanie :)
    Też nie lubię pająków. Piona !
    Wpis świetny ;)
    Czekam na next i weny ;)

    OdpowiedzUsuń